środa, 8 stycznia 2025

Podróż z Warszawy do Kiszyniowa: Lot i pierwsze kroki w Mołdawii cz.1

 Na lotnisku Chopina w Warszawie zjawiłem się z dużym wyprzedzeniem, aby spokojnie przejść przez odprawę i cieszyć się atmosferą podróży. Lot do Kiszyniowa, stolicy Mołdawii, był zaplanowany na wczesne popołudnie. Po odprawie i chwili relaksu w strefie odlotów, w końcu nadszedł czas na boarding. Zająłem miejsce przy oknie, chcąc podziwiać widoki w trakcie lotu.

Start przebiegł płynnie, a miasto pod nami szybko zmieniło się w mozaikę pól i lasów. W samolocie panowała spokojna atmosfera. W trakcie lotu stewardesy oferowały przekąski i napoje – ku mojemu zaskoczeniu, dostałem darmowe ciasteczko. Proste, ale smaczne, idealne na podtrzymanie energii w czasie podróży. Lot był spokojny, bez żadnych turbulencji, a krajobrazy za oknem zmieniały się z każdą chwilą. Chmury w słońcu wyglądały jak miękka kołdra, a na horyzoncie pojawiały się cienie gór i dolin.

Lądowanie w Kiszyniowie było równie łagodne jak cały lot. Samolot dotknął ziemi niemal niezauważalnie, a na pokładzie rozległy się brawa od pasażerów. Kiedy wysiadłem na płytę lotniska, poczułem inne powietrze – ciepłe, ale świeże, zapowiadające nową przygodę.

Po odebraniu bagażu wyszedłem przed terminal, gdzie czekała kolejka taksówek. Podszedłem do jednego z kierowców, który wyglądał na rozmownego i chętnego do pomocy. Bariera językowa okazała się wyzwaniem – mówiłem po angielsku, a on odpowiadał w mieszance rosyjskiego i rumuńskiego. Po chwili negocjacji, za pomocą prostych gestów i kilku słów, udało mi się wyjaśnić, że chcę dotrzeć do hostelu Budda. Kierowca uśmiechnął się, potwierdzając, że wie, gdzie to jest, i zaprosił mnie do samochodu.

Zajmując miejsce w taksówce, poczułem, jak wkraczam w nowy świat – pierwszy raz w Mołdawii, pełen ciekawości, co przyniesie ta podróż.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz